Poproszono mnie, żebym napisała o mojej historii z cięciem się.
Pamiętam ten pierwszy raz, kiedy sięgnęłam po żyletkę. Było to pod koniec 3 klasy podstawówki. Byłam 9 latkom, nie znającą jeszcze dużego świata, ale to nie było przeszkodą, bo znałam mój mały świat. Częste kłótnie z rodzicami wykańczały mnie. Już wtedy byłam bardzo krucha i emocjonalna. Pewnego dnia wróciłam do domu i od progu zaczęłam się kłócić z matką o jakąś głupotę, ojciec stanął po jej stronie. Wieczorem, kiedy już zostałam sama z słuchawkami w uszach, ze starego pudełeczka wyciągnęłam żyletkę. Zrobiłam kilka, maleńkich nacięć, których na następny dzień prawie nie było widać.
Później było już tylko gorzej.
Cięłam się z byle powodu.
Wciągnęłam w to swoje przyjaciółki.
Nie widziałam sensu, żeby przestać.
W 4 klasie było całkiem dobrze.
Nie cięłam się codziennie, ale zdarzało się to raz, dwa razy w ciągu tygodnia.
5 klasa również wyglądała podobnie.
W 6 klasie wszystko zaczęło się komplikować, miałam coraz więcej problemów, cięłam się coraz częściej.
Zaczęłam sięgać po papierosy, ale były one rzadziej w moich dłoniach niż żyletka.
Wakacje po 6 klasie.
Zaczęłam palić regularnie.
Nie cięłam się już często.
1 gimnazjum..
Cięłam się od początku.
Później, kiedy w moim życiu pojawił się jakiś sens, przestałam na trochę.
On zawsze mnie wspierał, ale ja i tak nie radziłam sobie i sięgałam po żyletkę.
Był na mnie zły za każdym razem, kiedy się pocięłam albo, kiedy cyrklem robiłam tysiące maleńkich dziurek na mojej ręce.
Starałam się ograniczać, hamować i całkiem dobrze mi o szło.
29 stycznia 2013 roku, psychika mi się zawaliła.
Napisał mi tego wieczoru, że chce być sam.
Wyrzucił 4 miesiące do kosza, tak po prostu, jak śmiecia.
Załamałam się, od razu po tej wiadomości sięgnęłam po ostrze od strugawki.
Nie panowałam nad sobą.
Pocięłam całą rękę.
Było ciemno nic nie widziałam, obudziłam się w zakrwawionej koszulce.
Weźmy pod uwagę to, że płakałam całą noc i spałam tylko 2 godziny, bo o 6 albo 5, nie pamiętam już, musiałam wstać, bo tego dnia była wycieczka do Wrocławia.
Kiedy tylko otworzyłam oczy, napłynęły mi do nich łzy. Ten dzień był.. najgorszy.
Po tym wszystkim zerwałam z cięciem się.
Przez 4 miesiące się nie cięłam.
Próbowałam uszczęśliwić wszystkich wkoło, ale sama nie byłam do końca szczęśliwa.
W sierpniu coś we mnie pękło i zrobiłam to.
Przez 2 tygodnie starałam się unikać żyletki.
Wszyscy wiemy jak to się skończyło.
Obecnie nie pocięłam się od około 3 tygodni, jest mi z tym dobrze.
Robię to dla przyjaciół, tylko dla nich.
Kochają mnie, a ja ich tak bardzo ranię i zawodzę..
Ja też ich kocham, są dla mnie wszystkim.
Nie wstydzę się tego.
Nie wyprę się tego.
Zdaję sobie sprawę, że teraz pójdzie na mnie mnóstwo hejtów, że po co się chwalę, że szpanuję..
Ale to nie prawda.
To jest moja historia i chcę, żeby ludzie o niej usłyszeli.
Chcę, żebyście wiedzieli, że to ma swoje konsekwencje, ja sięgałam po alkohol, narkotyki, fajki, żeby się nie ciąć, a i tak to robiłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz